niedziela, 6 października 2013

Jesień

Chciałam, no naprawdę chciałam pisać częściej!
A wyszło jak zawsze...

Zatem ciąg dalszy nadrabiania.
Dzień otwarty Bazy Lotniczej w Malborku była BARDZO udany! Piękna słoneczna pogoda, spaliłam sobie prawe ramię, zrobiłam mnóstwo zdjęć... Spotkałam się ze znajomymi z forum górskiego, gdy pokazy się już skończyły, skoczyliśmy na obiad do Malborka. Przemilusińsko! :)
Zdjęcia niestety jeszcze w obróbce...  TUTAJ kilka wybranych, które już upubliczniłam. More to come.

Dzień po tym pięknym pobycie w plenerze miałam mały wypadek jadąc tramwajem po ekwipunek na kurs sędziowski. Efekt: zwichnięty prawy nadgarstek i nieco nadwyrężone łokieć i bark. Jednak nie ma tego złego :P Kiedyś, jeszcze w podstawówce zdaje się, miałam ten nadgarstek kontuzjowany - cytując lekarza: dziabnięty kłykieć. Taka kosteczka mi wystawała nieco. No i teraz już nie wystaje - najwyraźniej staw się nastawił był :) Po 3 tygodniach nadal nieco boli i ciężkich rzeczy nie podniosę, ale ruchomość odzyskałam - w moim odczuciu - już w jakichś 95%. Jest w sumie dobrze :)
Niestety ta mocna niedyspozycja nie pozwoliła mi w pełni uczestniczyć w szkoleniu na sędziego zawodów śmigłowcowych. Taki żizn, najwyraźniej. Mimo wszystko wyprawę do Modlina uważam za udaną - kilka dni na lotnisku (no wiem, ze tam praktycznie nic nie latało wtedy... ale i tak było zajebiście :P), poznałam nowych ludzi, no i śmigłowce dokoła fruwały sobie... Pięknie :) Rezolucja po tymże kursie: czas opanować choć podstawy języka rosyjskiego! Wdrażam ten plan od dwóch tygodni, na razie powoli, ale grunt, że zaczęłam :)
Tydzień później odwiedziła mnie przyjaciółka i dzięki niej wreszcie dotarłam na gdańską plażę :P Po prawie 7 miesiącach mieszkania w tym mieście :) DOtychczas na plaży bywałam tylko w Gdyni i Sopocie ;)
Jesień na plaży piękna jest, oczywiście nieco pofotografowałam, ale szału nie było. Kila fotek TUTAJ
Widziałyśmy wtedy dwóch kolesi, którzy zażywali kąpieli - niestety jeden z nich tego nie przeżył, jak się potem okazało...
Z początkiem października zwiększył się męski stan jednostkowy w moim otoczeniu - w pracy nowi koledzy, w domu nowy współlokator. Jest dobrze :) Lubie męskie towarzystwo :)
Bieżący weekend zaś zaczął się integracją pracową, która była fajna dopóki nie dopadła mnie gorączka. Zatem zamiast zostać tam na noc, pojechałam taksówką do domu - na szczęście było to prawie że po sąsiedzku... Jak ja się cieszyłam, że jednak nie wybraliśmy Ostródy! :P
Integrację ogólnie główni przetańczyłam. Wyszalałam się na parkiecie jak już dawno nie, co mnie cieszy bo wychodzi na to, że jestem w formie przez weselem przyjaciółki, które ma się odbyć w ostatni weekend października :)
Jesień przyszła, liście robią się kolorowe, zaczynają też już otulać ziemię ciepłym szalem. Noce już zimne, przymrozki malują nad ranem posiwiałe wąsy na trawie i coraz bardziej nagich gałęziach. Natura zwalnia, jak kobieta która, nieco zmęczona, ziewa i leniwym wzrokiem omiata pokój, by wybrać sobie wygodne łóżko na nocny odpoczynek. Zanim jednak zaśnie na zimę, poczyta październikowo-listopadową książkę przy przytłumionym jesiennym świetle, delektując się smakiem jesiennych deszczy.
Dobrze chyba będzie z Natury wziąć przykład i nieco zwolnić. W ciemne już wieczory opatulić się i zanurkować pod ciepły koc z książką i kubkiem aromatycznej herbaty... Zadbać o siebie po tym zwariowanym i intensywnym sezonie wiosenno-letnim, nabrać sił przed zimnym, lecz nie mniej interesującym okresem panowania Królowej Śniegu.
Maleństwo moje fotograficzne śpi smacznie w swojej wygodnej torbie i zbiera siły na kolejne wyjścia w plener. Delikatnie myślę o tym, by wreszcie spacyfikować fotografowanie "studyjne" - mam na to całą jesień i zimę, w sam raz na poczynienie pierwszych kroków. Jak zwykle - mnóstwo mnóstwo planów. Jak mi z tym dobrze... :)