czwartek, 11 kwietnia 2013

Mocniej mocniej mocniej

A właściwie szybciej, więcej i dłużej.
Takiego tempa pracy się nie spodziewałam.
Faktycznie, chciałam mieć pracę dynamiczną, wymagającą skupienia i zajmowania się kilkoma rzeczami na raz ;)
Ale nie w taki sposób. Siedzę te 8... a właściwie 9-10 godzin w pracy - i nawet nie wiem kiedy mijają. Cały czas jest kocioł, cały czas ilość pracy narasta, zaległości również - szczególnie w tym tygodniu, bo mój kolega z zespołu akurat chory i na dwie osoby nie wyrabiam...
Nie chcę żeby życie przeciekało mi między palcami.NIe w taki sposób, żebym wieczorem spoglądała na miniony dzień i widziała jedną wielką biurową dziurę.
Nie, nie to że narzekam, choć może tak to brzmieć ;) Po prostu publicznie zdaję sobie sprawę z sytuacji.
Wiem, co chcę zmienić. I myślę, że jestem na dobrej drodze :)

Tymczasem wydarzyło się, rzecz jasna, kilka ciekawych rzeczy.
Przede wszystkim - byłam na Wielkanoc w domu rodzinnym. Pierwszy raz od 2009 roku. Bosko :)
Poza tym Brat dostał pracę :)
Na dokładkę byłam na meczu piłki ręcznej Polska-Szwecja w Ergo Arenie - i nasi chłopcy wygrali! I było bosko. No ;)

Zaś pojutrze, przynajmniej teoretycznie, wezmę udział w warsztatach Ewy Chodakowskiej :)
O ile to paskudne coś co wywołało u mnie gorączkę wczoraj wieczorem i dziś rano odpuści.
Jestem hardcorem, ale nie do tego stopnia :P

Wiosna chyba nieśmiało puka do drzwi. Nie dziwne, że nieśmiało i po cichu - tyle się spóźniła, ze lud teraz na nią zły. Też bym się nie narażała wejściem smoka ;)
Ale cieplej już jest, śnieg stopniał, słoneczko coraz częściej rozjaśnia okolice...

Jeszcze pewna obserwacja z dnia dzisiejszego. Z pracki mojej kochanej wracałam wieczorem, zdecydowanie później niż reszta świata pracującego. I jadąc autobusem przez urocze okolice Oruni Dolnej zrozumiałam chyba komentarze kolegów z pracy odnośnie sprintów do autobusu :P Powiem tak - kwiat polskiej inteligencji i życia kulturalnego to w tych okolicach nie mieszka :P

I jeszcze się pochwalę - złożyłam rower :) Muszę jeszcze zamontować światełka, ale jest już zdatny do jazdy - a przynajmniej mam taką nadzieję ;) Głupio by było się wyrżnąć gdzieś po trasie bo koło odpadło... :P

Nie mam pomysłu na zakończenie z przytupem, zatem dobranoc.
Tup tup tup.