sobota, 7 grudnia 2013

Ksawery i inne grudniowe sprawy

Orkan Ksawery przyszedł, powiał, popadał i pozostawił po sobie 20 cm białego puchu na balkonie i bałwana na sąsiedniej działce. Bałwan średnio się chyba polubił z dzisiejszym słońcem, bo przybrał kąt nie-do-końca prosty względem powierzchni. Ciekawa jestem kiedy się rozpadnie. Bo że sie rozpadnie to pewne - ma być +6C w nadchodzącym tygodniu.

Od jakiegoś czasu stopniowo zmieniam swój tryb życia. Mocno ograniczyłam mięso, nie jem słodyczy, fast-foodów i tym podobnych, piję świeżo wyciskane soki, napary ziołowe i dużo wody. Zrobiłam sobie 10dniową kurację cytrynową. Teraz oczyszczam jelito suszonymi śliwkami. Wszystko z czasem robi się naturalne i nawet nie mam ochoty powracać do starych nawyków. Najnowsza zmiana to ta dotycząca kosmetyków - tu też przechodzę na naturę. Olej kokosowy, olej arganowy do twarzy, do ciała masło shea, którego używałam od czasu do czasu już wcześniej. Dziś pierwszy raz olejowałam włosy - wybrałam olej kokosowy, żeby zrobić swoisty test na porowatość. Już podczas płukania zauważyłam, że są jakby bardziej... mięsiste. Zobaczymy jutro jak wyschną. Od dziś też olej rycynowy na rzęsy - zobaczymy jak zadziała. No i pastę do zebów zmieniłam na taką bez środka do trucia szczurów. I jest mi z tym wszystkim bardzo dobrze.

Powoli chyba zaczynam odczuwać brak słońca. Zniżka nastroju dopada mnie co jakiś czas i nie jest mi jakoś super łatwo to zwalczyć. Wracam sobie pamięcią do lata, kiedy tryskałam energią i optymizmem - i tak bardzo bym chciała znów się tak poczuć!

W pracy jest cokolwiek pod górkę. Zmiany organizacyjne przeprowadzone 2 miesiące temu na łapu-capu zbierają żniwo - niestety my jesteśmy głównymi ofiarami. Tak się ostatnio zlapałam na myśli, że to jest po prostu nowoczesna forma niewolnictwa. Wielkie światowe koncerny zbierają takie żółwiki jak my, przeciążają nas zadaniami i płacą marne pieniądze. Nie dość, że nie jestem w stanie żyć na dobrym poziomie z takiej pracy, satysfakcja z niej jest minimalna, to jeszcze nie mam ani siły ani czasu żeby 1. coś zrobić dla siebie po pracy, 2. znaleźć nową, lepszą. Chciałam pracy prostej, żeby sobie odpocząć, żeby mnie nie absorbowała i bym miała czas by się rozwijać poza nią. Moje obecne stanowisko nie spełnia od dwóch miesięcy żadnego z tych podstawowych warunków. Tak, trochę narzekam. Wiem. Szukam nowej pracy - ale na rynku ogloszeń bryndza. Tzn. ogłoszeń jest całkiem sporo - ale żadnych prawie pode mnie. A nie jest przecież sztuką wpaść z deszczu pod rynnę, z jednej nielubianej pracy do kolejnej. Nie chcę tak. Nie chcę znów mieć czegos tymczasoweg na zasadzie "a potem poszukam lepszej". Już teraz chcę tą lepszą. Wierzę, ze znajdę. Wierzę, że ktos gdzieś szuka dokładnie tego, co mam do zaoferowania. Tylko dla mojego zdrowia psychicznego byłoby lepiej, gdybyśmy się dość szybko spotkali... :) Bo już nie wyrabiam, czuję się wyprana z energii, motywacji, a powoli również poczucia własnej wartości. Czy to ten nowy sposób kontrolowania mas? Wymóc na nas takie tempo, byśmy już na nic innego nie mieli siły? Cóż... ja się na to osobiście bardzo nie zgadzam. Zrobię wszystko, by się nie dać. I znów czuć radość i satysfakcję z pracy. Już niedługo. Wierzę w to...

Wymyśliłam już sobie hasło przewodnie na kolejny rok. Rok 2013 byl w założeniu rokiem cudów - i faktycznie wiele się takowych wydarzyło. Był i nadal jeszcze jest cudowny,mimo wszystko. Rok 2014 chcę by był Rokiem Spełnienia. Taki lajt-motiw. A że nie lubię się ograniczać - to pragnę się spełniać po całości, we wszystkim możliwych aspektach, odmianach, sytuacjach, pragnę czuć się spełniona każdego dnia!

A serducho... wróciło do bicia w normalnym tempie. Typowa zapałka - chwila mocnego blasku, trochę normalnego płomienia - i potem szybko zgasła. Miejsce na wieczne ognisko nadal wolne, gotowe i czeka cierpliwie... :)

Taaak. Jednak blogi mają działanie terapeutyczne...

:)

Dobranoc.

2 komentarze:

  1. zniżka nastroju jest - to fakt. I jakoś tak płaczliwie nadal. I nawet miałam dziś napisać w marudniku, że czuje się nie na swoim miejscu, że nie jestem tym, kim powinnam być, tylko tym kim mnie zrobiono. A zrobiono mnie bo nie miałam odwagi odmawiać i podejmować własnych, stanowczych decyzji. A teraz to tak naprawdę sama nie wiem, kim chciałabym być. Także uciekaj jeśli tylko się da - w stronę spełnienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdraszczam faktu, że 2013 miałaś cudowny. Ja już od stycznia chcę, żeby się skończył.

    OdpowiedzUsuń